Czasem ze wkurwu rodzi się coś konstruktywnego. Niezgoda na niesprawiedliwość potrafi budować. Gniew tlący się latami może jednak spalić także tych gniewających się. Albo gniewające się. Śląskie kobiety z grupy Każda Jest Ważna swój gniew postanowiły skanalizować w działaniu. Kobiety ze Śląska chwytają za kilofy i przebijać nimi będą szklany sufit śląskiego patriarchatu.
Poznają się przez internet. Robią klawiaturowe rozpoznanie bojem. Urealniają swoje znajomości w sobotnie marcowe popołudnie. Budząca się do życia wiosna potęguje nadzieje, z którymi przychodzą na spotkanie inicjatywy Każda Jest Ważna. Nazwa jest nieprzypadkowa. Ma świadczyć i znaczyć.
Przyjeżdża ponad sześćdziesiąt kobiet. Z różnych stron województwa śląskiego. Często z małą torebką na ramieniu i kubkiem kawy w ręce. Ich niematerialne bagaże są za to przepastne. I różnorodne. Pełne doświadczeń życiowych i zawodowych, dyplomów, sukcesów. To są ich kilofy.
Od początku dbają jednak o to, by każda dobrze się czuła w nowym gronie, niezależnie od tego, ile osiągnęła. Zagadują do siebie, bardziej otwarte zapraszają te nieśmiałe na kawę, przełamują pierwsze lody.
Anna Cieplak: – Nie chodzi o to, by wybierać, która jest ważniejsza, a o to, by podkreślać, że każda jest ważna.
Przychodzą ze sporymi nadziejami. Izabela Krzyczkowska to jedna z liderek Śląskiej Manify. Mówi mi: – Będziemy zastanawiać się, jak pokazać, że kobiety funkcjonują w społeczeństwie oraz nad tym, jak możemy pokazywać nasze możliwości, doświadczenie i wykształcenie.
Krzyczkowska kilka dni wcześniej razem z koleżankami niosła na manifie transparent z hasłem „Nie spieprzcie tego, co wywalczyłyśmy”. Te słowa dobrze oddają stan, w jakim znajdują się dziś kobiety. Można by go nazwać zniecierpliwieniem. Przez ostatnie osiem lat zdarły zelówki (dosłownie i w przenośni), by pogonić rząd, który cynicznie ograniczał ich prawa. Władza się zmieniła, ale kobiety także nowej ekipie rządzącej będą patrzyły na ręce. W sejmie marszałek Hołownia żongluje terminami debaty o aborcji. U nas w województwie wojewoda na pełnomocniczkę do spraw kobiet powołuje Annę Nemś. Nie ma konkursu, nie ma osobnego budżetu dla tego stanowiska. Mandat do pełnienia tej funkcji też nieoczywisty, bo zelówki na protestach niezdarte. Zniecierpliwienie jest więc w pełni zrozumiałe.
Ale kobiety na spotkaniu inicjatywy Każda Jest Ważna nie politykują. W każdym razie mniej niż autor w powyższym akapicie. Mają jasny cel. Anna Adamus-Matuszyńska: – Naszym celem jest stworzenie inicjatywy, w której każda z nas dostanie wsparcie i będzie wsparciem.
Nie wiem, czym jest braterstwo. Siostrzeństwem za to mógłbym nazwać to, co widziałem i słyszałem od tych kobiet. Tę rzadką, spajającą energię. Lubię obserwować powstawanie nowych ruchów społecznych. Ogień od nich buchający wówczas i mnie nieraz się udziela. Na razie patrzę i słucham, uczestniczę w części otwartej spotkania. Potem zaczynają się warsztaty, wtedy taktownie wychodzę. To ich, kobiet, czas.
Katopolis, czyli wierzchołek góry lodowej
Jak to się zaczęło? Miarka przebrała się już jesienią ubiegłego roku. To wtedy połączone siły siedmiu katowickich uczelni wyższych i władz samorządowych organizowały Katopolis – widowisko otwarcia obchodów Europejskiego Miasta Nauki Katowice 2024. Wydarzenie miało wryć się w pamięć, w końcu nie co roku stolica województwa śląskiego zyskuje taki prestiżowy status. Europejskie Miasto Nauki – to brzmi dumnie! Spodek miał odlecieć. Widowisko promowano z rozmachem, organizatorzy z dumą obwieszczali, kto odpowiada za jego stronę artystyczną.
A kto odpowiadał? Czterech znanych mężczyzn: raper, pisarz i dwóch reżyserów. I żadnej kobiety.
Temat nagłaśnia Małgorzata Tkacz-Janik, doktora nauk humanistycznych, od ponad dwudziestu lata zaangażowana w działania na rzecz praw kobiet. W pełnym wkurwu poście na facebooku pisze: “Dlaczego Moja Alma Mater używa już słowa gościni, ale nie potrafi zobaczyć, że nie umie w różnorodność? Wstydźcie się! Dlaczego tak jest? DLACZEGO SAMI FACECI INAUGURUJĄ FESTIWAL NAUKI????????????????? Gdzie my jesteśmy? GDZIE JEST ŚLĄSKA RÓŻNORODNOŚĆ?”.
W odpowiedzi na tę kawalkadę pytań pod postem pojawia się ponad sto wpisów. Gniew udziela się także innym kobietom ze Śląska, w szczególności pracowniczkom uczelni zaangażowanych w organizację wydarzenia.
Jest kilka głosów wspierających od mężczyzn. Jeden mężczyzna próbuje obśmiać oburzenie Tkacz-Janik. Zostaje szybko zgaszony przez inną internautkę: “Wspaniale mi Pan objaśnia świat. Dziękuję”.
Anna Cieplak od początku angażuje się w nową inicjatywę. Na co dzień jest pisarką i prezeską fundacji Pracownia Współtwórcza. O początku grupy mówi: – Wtedy pojawił się impuls, natomiast staram się nie podawać przykładu Katopolis za każdym razem, bo mam wrażenie, że to jest tylko wierzchołek góry lodowej. To jedna z wielu sytuacji, które już wcześniej miały miejsce i które niestety powtarzały się też później.
Anna Adamus-Matuszyńska to socjolożka, profesorka Uniwersytetu Ekonomicznego. Na spotkaniu grupy Każda Jest Ważna mówi: – Problemem jest nie tylko to, że na afisz nie zostały wpisane kobiety, ale także to, że mężczyźni nie dostrzegli w tym problemu.
Pytam Cieplak, jak by nazwała to, co ją i inne śląskie kobiety pchnęło do działania.
– Mówiąc bardziej ogólnie, ten impuls to było poczucie wykluczenia kobiet z debaty publicznej. To nie jest nowością, ale jest na tyle powtarzalne, że zaczęło nas po prostu drażnić.
Podrażnione zaczynają się organizować. Tworzą listę, na którą mogą wpisać się wszystkie chętne ekspertki z województwa śląskiego. Ma pokazywać, że istnieją, że działają, że mają coś do powiedzenia. Lista trafia do instytucji publicznych.
Cieplak: – Ta lista ma nie tyle być w kontrze, co przede wszystkim ma pokazywać siłę kobiet i ich wzajemne wsparcie. Ma też pokazać, jak dużo jest nas w województwie.
A jest ich naprawdę wiele. Dotychczas na listę wpisało się 187 kobiet, o bardzo różnorodnych profesjach. Są akademiczki, dyrektorki, architektki, literaturoznawczynie, lekarki czy prawniczki.
Problem wykluczania kobiet z debaty publicznej, który zarysowują, nie jest bolączką jedynie Śląska.
Cieplak: – Ta tendencja oczywiście nie jest tylko lokalna, ale my żyjemy tutaj, więc obchodzi nas to, w jaki sposób to zabetonowanie rozmontować u nas. To jest nasze województwo i ono nam się należy.
Wieczny backstage
Paulina Jasińska, lekarka weterynarii z Piekar Śląskich: – Zarówno w sferze publicznej, jak i w poszczególnych branżach na wysokich szczeblach cały czas przeważają mężczyźni.
Obserwacja Jasińskiej potwierdzona jest statystykami. Według opublikowanego w 2023 r. raportu Polskiego Instytutu Ekonomicznego udział kobiet na stanowiskach kierowniczych w Polsce wynosi 43 proc. Na pierwszy rzut oka – nieźle. Gdy jednak zagłębić się w dane, okazuje się, że sektorem zawyżającym statystyki jest handel. Jeśli chodzi o zarządy spółek giełdowych, to tam reprezentacja kobiet wynosi 24 proc., zaś średni wskaźnik dla UE to 32 proc.
Często kobiety same nie zgłaszają się do konkursów. Beata Bieniek-Wiera w połowie marca opublikowała w mediach społecznościowych informację o tym, że w wyborach do zarządu Spółki Restrukturyzacji Kopalń S.A. nie zgłosiła się żadna kobieta. Bieniek-Wiera, która sama niedawno znalazła się wśród 25 najlepszych prawniczek w biznesie wg Forbes Women Polska, zaapelowała: “Drogie Panie, czas dla nas w górnictwie”.
Opisując ten przypadek na spotkaniu kolektywu Każda Jest Ważna, Anna Adamus-Matuszyńska szukała przyczyn braku zaangażowania kobiet: – Dlaczego żadna kobieta się nie zgłosiła? Mamy w głowach tak strasznie wdrukowany brak widoczności kobiet, że wielu kobietom, które posiadają potencjał i kompetencje, do głowy nie przychodzi, żeby startować.
Jak zauważają moje rozmówczynie, problem z niedoreprezentowaniem kobiet na stanowiskach dotyczy także silnie sfeminizowanych środowisk. Paulina Rzymanek mieszka w Rybniku, z wykształcenia jest tłumaczką i współprowadzi jeden z najpopularniejszych podcastów o literaturze w Polsce – “Już tłumaczę”. Na co dzień pracuje w samorządowej jednostce kultury. Dostrzega nierówności zarówno w świecie akademickim, jak i w świecie kultury: – Na wyższych szczeblach zarządzania kulturą widoczne jest zabetonowanie i kobietom często trudno jest przebić się ze swoimi pomysłami. Kobiety częściej działają na backstage’u i niekoniecznie są tymi osobami, które ostatecznie pojawiają się na afiszu.
Śląska betonoza
Tak jak nieobecność kobiet np. w zarządach spółek może pozostać jeszcze niezauważona przez opinię publiczną, tak brak kobiet w polityce potrafi już kłuć w oczy. Jak wyliczyła Adamus-Matuszyńska, na 41 podmiotów tworzących Metropolię GZM tylko 5 kierowanych jest przez kobiety. W radach miast czy gmin nie jest wcale lepiej.
Agnieszka Kraińska, politolożka i edukatorka obywatelska, podaje przykład swojego miasta, Żor, gdzie na 23 miejsca w radzie miasta zaledwie 4 obsadzone są przez kobiety. Zauważa, że problem jest złożony i często w kobietach pojawia się brak wiary w sens działania: – Nie czują się na siłach, by przebić ten szklany sufit, bo są co prawda zauważane przez układających listy wyborczej, ale raczej jako spełnienie wymogu parytetowego, nie jako osoby kompetentne i właściwe.
Dodaje, że sama też otrzymała propozycję startu w wyborach, z list dosyć nieoczywistego stronnictwa: – Kiedyś dostałam propozycję kandydowania od Konfederacji. Zapytałam, dlaczego ja, przecież jestem daleka od ich sposobu myślenia. Usłyszałam wprost: “Potrzebujemy kobiet na listach”. Tym bardziej odmówiłam, to było upokarzające.
Kraińska nie traci jednak wiary w to, że szklany sufit jest do przebicia. Na przykład już w zbliżających się wyborach samorządowych: – Są na listach kobiety, które chcą to zmienić. Zobaczymy na ile skutecznie uda im się to zrobić. Trzymam za nie kciuki.
Na spotkanie grupy Każda Jest Ważna przychodzi kilka aspirujących polityczek. Jedną z nich jest Aleksandra Szczepańska, prawniczka po Uniwersytecie Śląskim, aplikantka radcowska. Mieszka na katowickiej Koszutce i w wyborach do rady miasta jest debiutantką. Pytam ją, jak ocenia udział kobiet w lokalnej polityce. Odpowiada: – Nawet w polityce miejskiej panuje betonoza. W katowickiej radzie miasta na 27 mandatów tylko 7 obsadzonych jest przez kobiety.
Kandydatka Szczepańska potwierdza także to, o czym mówiła politolożka Kraińska: – Parytet dla wielu mężczyzn jest nieprzyjemną koniecznością. Wielu z nich zaczyna rozmowy w ten sposób, że proponuje miejsce na liście dla słupa, zapchajdziury, tak żeby tylko liczba kobiet się zgadzała. Wiele kobiet odrzuca takie zaproszenie, zaznaczając, że gdyby dostały miejsce ze względu na swoje umiejętności, doświadczenie zawodowe czy aktywistyczne, to z chęcią by wystartowały.
Zdawałoby się, że im większe miasto, tym bardziej posunięta do przodu emancypacja i tym więcej kobiet na decyzyjnych stanowiskach. W Katowicach tak chyba nie do końca jest. Miastem od dwóch kadencji rządzi Marcin Krupa, a do pomocy dobiera sobie aktualnie czterech wiceprezydentów, mężczyzn. Strona społeczna dwukrotnie proponowała powołanie Rady Kobiet. Bezskutecznie.
Katowicki magistrat powołał za to w 2022 r. Zespół ds. Równości Płci. Skład to: osiem kobiet i jeden mężczyzna, który został przewodniczącym tego ciała.
Namnożyło się złośliwych komentarzy na ten temat. Bez uciekania w uszczypliwość na łamach Śląskiej Opinii sprawę skomentował wówczas Sebastian Pypłacz: – Biuletyn Informacji Publicznej Urzędu Miasta w Katowicach, zakładka kierownictwo urzędu: pan prezydent, panowie wiceprezydenci (w liczbie trzech), wspomniany wcześniej pan sekretarz i ratująca honor tego zestawienia pani skarbnik. Zakładka z wykazem jednostek organizacyjnych, wybieramy enigmatyczne „Podmioty o dominującym znaczeniu dla miasta” i proszę – 9 panów zarządzających na 9 spółek. Jak wnioskuję z racji pełnionych obowiązków, tych 9 panów ma „dominujące znaczenie dla miasta”. I żeby nie było: Katowice nie są tutaj wyjątkiem”.
Śląskie kobiety wiedzą, jak dokonać zmiany
Kolektyw Każda Jest Ważna chce to zmienić. Diagnozę już ma – w sferze publicznej kobiet jest nieproporcjonalnie mało w stosunku do ich dorobku, wykształcenia i zaangażowania.
Nastawiają się na pracę organiczną, nie mają cudownych recept, nie zafundują nam feministycznej rewolucji, choć ewolucyjnym rozwojem wydają się być już trochę znużone.
Anna Cieplak: – To nie jest takie działanie typu “Zmienimy całą legislację w Polsce i będzie wspaniale”. Staramy się wymyślić takie formy pracy i takie formy wpływu, które są możliwe do realizacji tu i teraz. Jedno z naszych działań, które już rozpoczęłyśmy, polega na współpracy warsztatowej z samorządami różnego szczebla. Będziemy analizować różne przyczyny wykluczenia i to, jak im przeciwdziałać. Poszukamy też rozwiązań prawnych na to, jak pilnować równości i wprowadzać ją na różnych szczeblach.
Jak na razie ich inicjatywa odbierana jest pozytywnie, choć jak przyznaje Cieplak, są to sygnały głównie nieoficjalne. Część instytucji zaczęła już korzystać z przygotowanej przez kolektyw bazy. Przedstawicielki inicjatywy Każda Jest Ważna mają za sobą już pierwsze spotkanie w Sejmiku Województwa Śląskiego, z Komisją ds. Równego Traktowania, Dialogu Obywatelskiego i Wielokulturowości.
Grupie udało się im także pozyskać grant w ramach programu interwencyjnego „Building Bridges – Civic Capital in Local Communities”. Jak referowała podczas spotkania grupy kulturoznawczyni Sara Nowicka, dzięki temu finansowemu wsparciu uda się zorganizować cztery większe spotkania (Częstochowa, Górny Śląsk, Zagłębie, Śląsk Cieszyński) oraz przeprowadzić warsztaty dla władz lokalnych.
Społeczniczki zamierzają także rozwinąć listę, od której wszystko się zaczęło.
Cieplak: – Nasza lista nie jest idealna i będziemy ją teraz rozbudowywać i przenosić na specjalną stronę www. Jak już ją postawimy, to będzie nam już łatwiej powtórzyć ten początkowy komunikat. Strona będzie miejscem, gdzie będzie można sprawdzić, do której z kobiet można się odezwać i zaprosić ją do udziału w debacie, do prowadzenia warsztatów czy po prostu jako ekspertkę w danej dziedzinie.
Ponadto kolektyw Każda Jest Ważna prowadzić chce konsultacje prawne na rzecz kobiet w województwie śląskim. Do Cieplak dochodzą niepokojące głosy dotyczące nie tylko widoczności kobiet w sferze publicznej, ale także kwestii mobbingu i molestowania seksualnego.
(Odtąd) nie będziesz szła sama
Paulina Jasińska: Co istotne, inicjatywa Każda Jest Ważna ma działać ponad podziałami. Chcemy utworzyć sieć, w której będziemy się wzajemnie wspierać w swoich działaniach
Małgorzata Tkacz-Janik: Sieć jest najważniejsza. Pracuję od 20 lat na rzecz praw kobiet na Górnym Śląsku i w Polsce i po raz pierwszy widzę tak ekumeniczne grono. Marzy mi się, byśmy były organem kontrolnym górnośląskiego patriarchatu. I żeby żadna nie szła sama w tej walce, bo wcześniej chodziłyśmy same albo w małych grupkach. Jakkolwiek to brzmi, teraz mamy możliwość zrobienia kobiecego pospolitego ruszenia. Będziemy popierać dziewczyny, które będą występować przeciwko patriarchalnej władzy, patriarchalnej wiedzy i patriarchalnym relacjom w życiu publicznym.
Aleksandra Szczepańska: Myślę, że grupa stanie się bezpieczną przestrzenią dla kobiet z różnych środowisk oraz z różnym doświadczeniem, czy to życiowym czy zawodowym. Dzięki Grupie będziemy mogły wyjść do szerszego grona kobiet, utworzyć sieć ekspertek i motywować się wzajemnie do działania w ramach całego województwa śląskiego
Agnieszka Kraińska: Walka o nasze prawa nie może być sprowadzona tylko do poziomu możliwości głosowania czy realizowania się w różnych zawodach. Niech to będzie faktyczna, mentalna zmiana w myśleniu o kobietach i mężczyznach w kategoriach rywalizacji, stygmatyzacji czy dyskryminacji. Gdyby ktoś poczuł się zagrożony, to od razu dodam, że nie chodzi tu o wojnę płci. Chodzi o to, że każda jest ważna, bo często umniejszamy swoje role społeczne.
Paulina Rzymanek: Mamy te same problemy – one mogą różnić się szczegółami, ale źródło mają takie samo. Grupa Każda Jest Ważna może dać nam dużo energii i pewności, że nie jesteśmy same. Pracując razem, będziemy mogły lepiej ukierunkować swoje działania i wpłynąć na problematyczne obszary. Z tymi problemami każda z nas mierzyła się dotąd w pojedynkę, a teraz już sama nie będzie.
Komentarz autora. Mężczyźni, posuńmy się. Wszystkim nam będzie wygodniej!
Ponad dwie dekady temu Ronald Inglehart i Pippa Norris pisali, że „wzbierająca fala równouprawnienia płci pozostawiona sama sobie w dłuższym okresie wyeliminuje w końcu wszystkie tradycyjne bariery stojące na drodze kobiet do pełnego uczestnictwa w życiu publicznym”. Czasem mam wrażenie, że na Śląsku jedyne, co się zmieniło, to poziom wody w misce, w której żona myje mężowi stopy w legendarnej scenie filmu „Perła w koronie” Kazimierza Kutza.
Scena ta, poza niezaprzeczalnym pięknem, dobrze demonstruje, czym jest patriarchat, nad którym to z zachwytem cmokał już kiedyś pewien prawicowy publicysta, pisząc, że tenże patriarchat „pełen był miłości, ładu, porządku, spokoju”.
Znajdzie się pewnie wiele śląskich kobiet, które zgodzą się z taką interpretacją. Znajdą się także takie (na szczęście!), którym zapulsuje żyła na skroni. Tak jak kobietom z inicjatywy Każda Jest Ważna. Rozumiem ich emocje, bo mają prawo czuć się jak Rebecca Solnit, która w swoim eseju „Mężczyźni, którzy objaśniają mi świat” opisuje scenę, gdy na przyjęciu pewien nazbyt pewny siebie mężczyzna opowiada autorce o książce, którą ona sama napisała. Nie dochodzi do niego, że to kobieta mogła napisać tak dobrą pozycję. Daje za wygraną dopiero po kilkukrotnym powtórzeniu, że to ona (kobieta!) jest autorką tej książki.
Zapewne podobnie czują się kobiety z grupy Każda Jest Ważna i wiele innych, które jeszcze o tej inicjatywie nie usłyszały i toczą w pojedynkę walkę ze zhierarchizowanym, męskim światem.
Kończą studia, dysertują się, piszą książki, a drzwi do sfery publicznej i tak nadal są dla nich zaledwie uchylone. To nie mizoandria, to fakty.
Jeśli kogoś nie przekonują przykłady przywołane przez bohaterki mojego tekstu, to podam jeszcze jeden, całkiem świeży. 18 marca wystartował nowy program w odnowionej, zdepisyzowanej TVP Katowice. „Protokół rozbieżności” to prosty format publicystycznym – 1 na 1. On, Marcin Zasada, znany i szanowany dziennikarz, codziennie o godz. 18:15 rozmawia z, jak informuje strona internetowa, „najważniejszymi przedstawicielami regionalnych elit”. Na czternaście wyemitowanych dotychczas odcinków w studio pojawiła się jedna kobieta. Jedna. 13:1. W telewizji publicznej, z której przepędzono politruków i miała zapanować normalność. Ta normalność nie jest jednak dla każdego, a już na pewno nie dla kobiet.
Problemem nie jest to, że redaktor Zasada jest zacietrzewiałym antyfeministą. Gdyby był, byłoby łatwiej znaleźć przyczynę. To energiczny, dociekliwy rozmówca, niezdradzający swojej orientacji politycznej, obdarzony przy tym ostrym piórem – dla wielu najlepszy śląski publicysta. Wątpliwe jest, by po wyjściu ze studia, otwierał się na podszepty diabłów czy innych mizoginów, takich jak polityczny emeryt pod muszką, mówiący, że „kobiety są słabsze, mniejsze, mniej inteligentne i muszą otrzymać mniej”.
Dlaczego więc 13:1? Odpowiedzi szukała związana z Kongresem Kobiet dziennikarka Dorota Warakomska, która na łamach portalu Forbes mówiła, że niezapraszanie kobiet bierze się „z przyzwyczajenia i z lenistwa dziennikarzy, których notesy są wypełnione od lat tymi samymi nazwiskami”.
Przyzwyczajenie i lenistwo niekoniecznie muszą jednak zwyciężyć.
Zdarzyło mi się otrzymać kilka lat temu zaproszenie od pewnego śląskiego, powszechnie szanowanego intelektualisty na panel o literaturze śląskiej na bodaj największym w Polsce festiwalu literackim. Poza mną miało wystąpić dwóch czy trzech innych mężczyzn, a rozmowa miała dotyczyć twórczości trzech pisarzy ze Śląska. Nieśmiało zasugerowałem zapraszającemu, że natężenie męskości wydaje mi się zbyt duże i że chętnie odstąpię swoje miejsce kompetentnej kobiecie, a takich, specjalizujących się w tej tematyce, nie brakowało. Zapraszający zgodził się z moją sugestią, pisząc, że wielce sensowna jest zasada „no women, no panel”. Ostatecznie wystąpiłem z dwiema znakomitymi rozmówczyniami, profesorkami Uniwersytetu Śląskiego.
Fallocentryczność Śląska zachwiała się tylko na sekundę, a i tak byłem niezmiernie kontent.
Czy to przy obsadzie debat, czy to przy wyborach (jak tych najbliższych – samorządowych) zachęcam: Mężczyźni, posuńmy się. Wszystkim nam będzie wygodniej!
Z grupą Każda Jest Ważna można się skontaktować na facebooku lub przez: liststukobiet@gmail.com
Tekst i zdjęcia: Marcin Musiał – literaturoznawca, bloger, przewodniczący stowarzyszenia Wspaniałomyślny Śląsk, współautor książki „Kiedy umrze ślōnsko godka„. Twórca promującego śląską kulturę projektu Silesiateka. Pochodzi z Żor, mieszka w Katowicach.