
Już 24 stycznia premierę będzie miała książka „Sztuczny miód”, najnowsza powieść śląskiej pisarki Sabiny Waszut. Książkę można nabyć w przedsprzedaży m.in. na stronie wydawnictwa W.A.B.
Zima roku 1980. Baśka i Marylka są pielęgniarkami, pracują w szpitalu w Katowicach. Barbara ma męża milicjanta, eleganckie M-3. Chętnie chodzi do kina, spotyka się z koleżankami. Uważa się za nowoczesną kobietę. Marylka ma typową, dużą i zżytą ze sobą śląską rodzinę. Jej mąż pracuje w kopalni Wujek i działa w Solidarności.
Gdy wybuchają strajki, te dwie zwykłe, a jednocześnie silne i niezależne kobiety stają przed życiowymi dylematami. Jak ochronić bliskich? Jak znaleźć w tym wirze historii i codzienności miejsce na miłość i bliskość?
„Sztuczny miód” to świetnie napisana i poruszająca opowieść o tym, jak żyło się u schyłku PRL-u. Sabina Waszut z wyjątkowym wyczuciem opisuje niepewne czasy, gdy czuło się wiszące w powietrzu napięcie, ale ludzie nie skąpili sobie życzliwości.

Poniżej prezentujemy fragment książki „Sztuczny miód” Sabiny Waszut.
Kilka dni po Zaduszkach pan Leszek zapadł w śpiączkę. Stężenie amoniaku i innych toksyn doprowadziło do obrzęku mózgu. Marylka zdawała sobie sprawę, jak nikłe są szanse na to, że mężczyzna jeszcze otworzy oczy. Mimo to przychodziła codziennie na oddział i trzymając go za rękę, patrząc na zmienioną chorobą skórę, na uwypuklone, okrągłe paznokcie, tak charakterystyczne dla marskości wątroby, rozmawiała z nim szeptem.
– No i co, panie Leszku? Właśnie teraz zachciało się panu nas opuścić? – pytała, gładząc dłoń pacjenta. – Chce pan odejść właśnie teraz, tuż przed świętami, gdy tyle się dzieje? Z kim ojciec będzie o tym wszystkim dyskutował? Z kim będzie politykować?
Siedząc przy szpitalnym łóżku, przed oczami miała pana Kiełbasę odpoczywającego po robocie na ławeczce przed domem na Rolnej. Była wiosna, kwitnące drzewka owocowe i krzaczki bzu odurzały słodkim zapachem. Matka, wsparta na poduszce, wyglądała z okna, pilnując jednocześnie warzącego się na piecu obiadu. Ona, Danusia i Lidka rysowały patykiem klasy na ubitej ziemi przed ich domem.

Spalone pierwszym słońcem ramiona piekły delikatnie. Gdzieś z placu sąsiedniego domu dobiegały do nich sło wa starej przyśpiewki górniczej, ktoś grał na akordeonie.
Górnicze skarby pod ziemią Głęboko ukryte drzemią.
Na ścianach, filarach górnicza już wiara Wykuła do skarbów drogę.
Ja, dzielny górnik, silny jak tur, Wydobywam węgiel z podziemnych gór *.
-Mamo, mamo! – Anulka wskoczyła na łóżko. – Śpisz jeszcze? A oni tam już grają i tatuś wrócił.
-Słyszę, że grają – odpowiedziała wyrwana ze wspo mnień Marylka.
-No to możemy iść. Zgódź się, mamusiu, mogę iść z Tomkiem?
Wieczorkowa roześmiała się i usiadła na łóżku. Odruchowo zaczęła splatać w warkocz opadające na ramiona włosy.
-Idźcie. Tylko załóż rajstopki pod kombinezon, bo zimno. Dasz radę sama?
Ania pokiwała głową, a Marylka była pewna, że choć w zwyczajne poranki Ania ma spore kłopoty z samodzielnym ubieraniem, dziś uda jej się zrobić to w mig.
Do sypialni zajrzał Tomek.
-Pilnuj jej. – Pogroziła mu palcem. – Jest jeszcze ciemno. I daleko za nimi nie idźcie. Ania ma dziś występy w przedszkolu, musi wierszyk przećwiczyć.
Leżała jeszcze chwilę, wsłuchując się w uniesione głosy dzieci, podekscytowanych przemarszem orkiestry górniczej. Gdy w końcu wyszli, wstała, otworzyła drzwi szafy i wyciągnęła przygotowane już wczoraj odświętne ubranie Waldka. Jeszcze raz przyjrzała mu się uważnie, czy nigdzie nie przykleił się aby jakiś paproch i czy żaden z guzików przy koszuli i marynarce się nie urywa.
W łazience Waldek właśnie zakręcił wodę.
-Modliliście się do świętej Barbary w cechowni? – za pytała, stawiając czajnik na gazie.
-A jak inaczej – odpowiedział Waldek, wchodząc do kuchni. – Wszyscy, co kończyli szychtę, byli.
Kiwnęła głową. Wiadomo było, jak ważne jest wsta wiennictwo świętej Barbary. Bez względu na to, ile wysiłku wkładała partia w upowszechnianie świeckiego obrazu Barbórki, na Śląsku to się nie udawało. Każdy górnik wiedział, że aby zachować życie, należy się modlić do świętej, a Skarbnika szanować i spokoju mu niepotrzebnie nie mącić.
-Delegacja od nas pojechała do Bytomia na mszę i spotkanie z Glempem – zaczął opowiadać Waldek, siadając za stołem i sięgając po kanapkę z szynkową, którą specjalnie z okazji Barbórki rzucili w osiedlowym supersamie. Marylka wystała się za nią ładnych kilka godzin, ale opła cało się, bo udało jej się też dostać świeżutki salceson i całego kurczaka. Będzie na niedzielny obiad.
-A kto jechał? – zainteresowała się.
-Nie wiem – przyznał Waldek, przeżuwając kawałek chleba. – Pewnie Ludwiczak z Solidarności, może Stasiu Płatek. Widzisz, władza pokornieje – mówił. – Jeszcze dwa, trzy lata temu coś podobnego nie mogłoby się wydarzyć. A teraz proszę. Prymas odprawi mszę, a po południu ma zjechać na dół w Rozbarku. Ależ tam muszą mieć teraz pietra. – Zaśmiał się. – Wyobrażasz sobie takiego dostojnika umaraszonego węglem?
Marylka usiadła koło męża. Nie miała zbyt wiele czasu. Wróciła do pracy i szła dziś na popołudniowy dyżur, a musiała jeszcze ugotować obiad i odprowadzić Anię do przedszkola.
-Widzisz, wszystko idzie ku dobremu. – Waldek uścisnął jej rękę. – Może Danuśka wcale nie musiałaby wyjeżdżać. Może powinni jeszcze z tym poczekać – dorzucił, a potem wstał, ocierając usta wierzchem dłoni. – Idę się przespać – oznajmił. – Muszę być w formie na popołudniowe uro czystości. Szkoda, że ciebie nie będzie.
Wieczorkowa wzruszyła tylko ramionami. Ona nie miała dziś święta.
– Przecież dwunastego idziemy na kabarety do domu kultury. Dziś jest wasze święto – przypomniała, podeszła do męża i pocałowała go w czubek nosa. Ciekawe, co Glemp powie górnikom, myślała, zabierając się do obierania ziemniaków.
Gdy się ugotują, wstawi garnek pod kołdrę. Waldek bę dzie miał ciepłe, kiedy wstanie.
*Górniczy walczyk, słowa i muzyka Zygmunt Piestrak, 1948.
Fot. NAC
[…] Tym razem zabieram moich czytelników w nieodległą przeszłość, dokładnie do roku 80 i 81. Razem z moimi bohaterami będziecie mogli zobaczyć, jak w tamtym czasie wyglądało Osiedle Tysiąclecia, okolice Kopalni Wujek, Szpital na Ligocie, czy Park Kultury i Wypoczynku. W książce jest wiele miejsc, które są nam współcześnie bliskie. – mówi Sabina Waszut, autorka książki „Sztuczny miód”. […]